początki mgły
Nikt z nas nie zdaje sobie sprawy kiedy zaczyna się w naszym życiu mgła, nie jesteśmy świadomi kiedy w nią wchodzimy ja też nie byłam. Wkraczała w moje życie bardzo powoli tak by nikt nie mógł jej zauważyć. Brak wsparcia osoby w którą byłam w związku która rzekomo mnie kochał przyrzekł i przed bogiem że będzie zawsze moim wsparciem wepchnął mnie w nią, czy mam o to pretensje ? Nie i nigdy nie będę. Wielokrotnie zauważyłam że jest coś nie tak że trzeba odejść, ale jak większości z nas uczą w domach nie wynosi tego co jest w czterech ścianach, nikt nie powinien wiedzieć powinnaś sobie poradzić, czy co ludzie powiedzą? Tak przypuszczam że wiele osób z nas to słyszałało …. Teraz wiem bla bla a gdzie w tym wszystkim ja i moje uczucia, gdzie w tym wszystkim ja i moje poglądy i podejście do życia? Zdeptane, zaślepione nie ważne, bo co ludzie powiedzą?
Długo czekałam by mieć odwagę decydować o sobie by nie pozwalać zakładać sobie klapek na oczy że nic nie jestem warta sama, że sobie nie poradzę, że nikt mnie nie będzie chciał. Kiedy się zdecydowałam po śmierci mojej ukochanej mamy, kiedy myślałam że mam depresję … Zaczęłam szukać pomocy bo nie miałam siły, przez terapię z psychologiem okazało się że to nie z powodu mamy moje samopoczucie się pogarsza, to nie przez to że odeszła że straciłam osobę która pomagała mi kiedy nie miałam siły zająć się dziećmi i padałam. Jej śmierć była początkiem otwierania mi oczu co tak naprawde w moim życiu się dzieje a raczej wegetacji jaką miałam. Przez wiele rozmów i spotkań uświadomiono mi że jest wiele sposobów znęcania się. Tak do tej pory niektóre jeszcze do mnie nie dotarły. Niektóre są mało widoczne a inne bardzo wyraźne, niektórych nie jesteśmy świadomi a niektórych wręcz przeciwnie. Mój mąż sam nie był częściowo świadomy że to robił bo skąd? Ale wiem jedno dziś jeżeli los postawi mi na drodze osobę którą będę chciała iść przez życie musi być moim wsparciem jak ja jej. Że miłość nie działa w jedną stronę i powoduje że jedna osoba ma zrezygnować z siebie dla drugiej ale szukania wspólnych celów i kompromisów.
Ja w bardzo dziwny sposób zdecydowałam się na odejście od męża… po śmierci mojej mamy rok później odszedł mój tata, łaczyła nas nietypowa więź mało żesmy że sobą rozmawiali ale milczenie w pokoju kiedy siedzieliśmy razem było czymś więcej niż słowa, wiedziałam wszystko co chce mi powiedzieć jak i on. Odejście jego wepchnęło mnie całkiem w głęboką mgłę, stałam się robotem wykonując codzienne rzeczy schematycznie bo tak trzeba. Jedynym odbiciem była terapia na którą chodziłam nie tylko ja ale także moje dzieci. Pewnego dnia po terapii mojego syna pani psycholog zawołała mnie do gabinetu i powiedziała mi najważniejszą rzecz którą dała mi kopa że to już czas odejść. Jakie to słowa ? Mój syn powiedział za co zapamiętam do końca życia “ bo mama jest szczęśliwa i się uśmiecha jak taty nie ma obok … “ . Tak moim życiem są moje dzieci.
Więc zdecydowałam się na rozwód, przez to że mój były mąż wpajał mi przez lata że nie jestem niczego warta i głupia , spotykając człowieka na drodze który się mną zainteresował pokazał mi że można się przytulić i pożalić wpakowałam się z związek nie widząc wielu rzeczy, które nie dostawałam i nie czułam w małżeństwie……...